niedziela, 2 września 2012

"...Ale sa tutaj z nami na parkiecie te dwie dziewczyny..."

Po przylocie do polski chciałyśmy z Martyną rozerwać jakoś chłopaków, żeby zapomnieli o tamtej porażce. Oczywiście wpadłyśmy na genialny plan. Wszyscy wiemy, że oni kochają śpiewać. W dzień wolny od meczów, wybrałyśmy się rano do pobliskiego klubu karaoke. Porozmawiałyśmy z właścicielem czy nie mógłby  udostępnić nam dzisiaj klubu. Gdy usłyszał dla kogo chcemy wynająć od razu się zgodził. Po drodze do hotelu wstąpiłyśmy jeszcze do sklepu i szybko wróciłyśmy do pokoju, żeby nikt się o niczym nie dowiedział. To była nasza słodka tajemnica. :D Z niecierpliwością czekałyśmy na wieczór. Wszystko już miałyśmy przyszykowane buty, ciuchy nawet makijaż ustaliłyśmy. Pogoda w Polsce była fantastyczna. Słońce od rana do wieczora. Po obiedzie powiedziałyśmy wszystkim chłopakom, żeby nic nie planowali na wieczór bo mamy dla nich niespodziankę. Kazałyśmy im ubrać się w normalne ciuchy, a nie te z Plusa i żeby czekali na dole o 19:00. Czas nam szybko minął. Wyprostowałyśmy włosy, założyłyśmy nasze cudne nowo nabyte sukienki oraz koturny i wyglądałyśmy BOSKO ! Kolejna szybka fotka na Facebooka i możemy już wychodzić. Wszyscy czekali już na nas na dole. Gdy schodziłyśmy po schodach, chłopakom opadły kopary do samej ziemi. Winiar w kółko powtarzał sobie " Kocham tylko swoją żonę, kocham tylko swoją żonę.." Mieliśmy z niego bekę przez cały wieczór. Zbyszek z Bartkiem wpatrywali się w nas jak w obrazek. po 20 minutach drogi byliśmy już przed klubem, a te czubki niczego się nie domyślili. Weszliśmy do środka a tam już wszystko było przygotowane. Kierownik miło wszystkich przywitał i Martyna zaczęła wyjaśniać po co tu przyszliśmy. " Słuchajcie, zabrałyśmy was tutaj z Patrycją, żebyście się trochę rozerwali. Już nie możemy na was patrzeć jak chodzicie przymuleni. Dobrze wiemy, że lubicie śpiewać dlatego przyszliśmy do klubu karaoke." Chyba im się spodobał ten pomysł bo zaraz wszyscy się rozsiedli, a Winiarski pobiegł na scenę i kazał sobie włączyć piosenkę. Każdy wiedział, że będzie śpiewał " Somebody That I Used To Know". Zapowiadał się bardzo udany wieczór. Po jakimś czasie na scenie pojawił się Kurek z Bartmanem. Wiedziałyśmy, że coś wymyślili. Dorwali się do mikrofonów i zaczęli śpiewać ".. Będę brał Cię.." w nasza stronę. Wszyscy tak się śmiali, że łzy spływały po policzkach. Przez kolejną godzinę na scenie królował Igła. Ten to nie wie kiedy skończyć, ale pozytywnie. Nagle wszystkim zachciało się tańczyć. Porozsuwaliśmy stoły i jazda na parkiet. Było lepiej niż w nocnym klubie. Już na sam koniec to my wkroczyłyśmy na scenę i pokazałyśmy co potrafimy. Zaśpiewałyśmy wszystkim chłopakom naszą jedną z ulubionych piosenek "Hall of fame". Dobrze znali angielski, więc nie było problemy ze zrozumieniem tekstu. Każdy słuchając naszego wykonania z sekundy na sekundę był coraz bardziej zamyślony. Jednym słowem "odpływali". Chwilę po naszym występie salę ogarnęła totalna cisza. Dopiero po chwili rozległy się brawa. Wszystko posprzątaliśmy i trzeba było wracać do hotelu, bo jutro gramy u siebie z Kanarkami, także trzeba się zrewanżować.                                                                                                                                                         ***                                                                      Zostało pół godziny do rozpoczęcia meczu. Spodek pęka w szwach. Nasi mistrzowie już się rozgrzewają. Założyłyśmy już koszulki, może z naszymi przyszłymi nazwiskami, ale to już w dalekiej przyszłości, lepiej skupmy się na meczu. Obie drużyny skończyły rozgrzewkę. Po chwili zabrzmiał hymn Brazylii jako gości. Krótka cisza i "Mazurek Dąbrowskiego" śpiewany acapella. Fantastyczne przeżycie, ciarki aż przechodzą po całym ciele. Spiker już przedstawia skał Polskiej drużyny "..na przyjęciu Bartosz Kurek i Michał Winiarski, środkowi to Piotrek Nowakowski i Marcin Możdżonek, rozgrywający Łukasz Żygadło a na libero Krzysztof Ignaczak" Zabawa w Katowickim Spodku trwa w dobre. Za chwilę zacznie się trzeci set. Pierwszego wygrała Polska 25:22, zaś drugiego Brazylia 25:23. Jest ostra walka, żadna z drużyn tak łatwo się nie podda. To fantastyczne widowisko dla kibiców siatkówki. Przegrywamy trzeciego seta. Andrea jest już zdenerwowany, gra naszego zespołu pogorszyła się. Na przerwę techniczną w czwartym secie Polska schodzi z boiska przegrywając czterema punktami. Publiczność dopinguje jak może. Po35 minutach wygrywamy czwartego seta. Teraz tylko       time-break Kanarinios pokonani. Cała szósta jest już na maksa zmęczona, ale muszą to skończyć. Musiałyśmy im jakoś pomóc. Wstałyśmy z naszych miejsc i poszłyśmy do spikera. Poprosiłyśmy go, żeby puścił piosenkę Hans Solo " Dopóki Jestem". Drużyna bardzo dobrze znała ten kawałek, bo cały czas go nuciłyśmy na treningach. Gdy usłyszeli ją, na ich twarzach pojawił się uśmiech. Właśnie to chciałyśmy zobaczyć. Wróciłyśmy na swoje miejsca i bawiłyśmy się razem z kibicami. Najpierw cała hala odśpiewała " Pieśń o Małym Rycerzu", a później zatańczyliśmy "Labada". Na pierwszej przerwie było 8:7 dla Polski. Wszyscy coraz bardziej się rozgrzewali. Przy stanie 11:10 dla Brazylii na gali znowu rozległ się hymn. Widziałyśmy jak Krzysiu zamyka oczy słuchając go. Wierzył, że mogą to zrobić ponownie. Kibice dodawali otuchy chłopakom jak mogli. Po kilkunastu minutach była piłka meczowa dla naszych. Nikt już nie siedział. Wszyscy trzymali kciuki i razem krzyczeli " O-STA-TNI !!" Wtedy na boisku pojawił się nasz Rudy Kojot, zmieniając Marcina Możdżonka na zagrywce. Miał jedno zadanie. Skończyć mecz. Spodek pogrążył się w ciszy, idealnie było słychać gwizdek sędziego. Charakterystycznie dla siebie podrzucając piłkę uderzył ją z całą siłą posyłając w prawy górny róg boiska Brazylii. Sergi'o nie miał szans na odebranie jej. Kibice oszaleli . Polska po raz drugi pokonała wielkich Brazylijczyków. Chłopaki skakali ze szczęścia po boisku ściskając Kubę i siebie na wzajem. Byłyśmy z nich takie dumne. Cała Polska była dumna. Nie poddali się i to jest najważniejsze. Niespodziewanie z którejś strony podbiegli do nas Zbyszek z Bartkiem i zaciągnęli na środek boiska. Nie wiedziałyśmy co się dzieje. Bartek miał mikrofon nie wiadomo skąd i patrząc się na nas zaczął przemawiać. " Drodzy kibice, z całego serca Wam dziękujemy za tak piękny doping, bez Was by się nie udało tego wygrać. Ale są tu z nami na parkiecie te dwie dziewczyny... wyjątkowe dziewczyny, które są z nami 24 godziny na dobę i przyznam szczerze, ze nie wiem jak one to wytrzymują.." Wszyscy zaczęli się śmiać i bić brawa a Bartek mikrofon oddał Zbyszkowi. " Tak to fantastyczne dziewczyny, bez nich byśmy nie wygrali na pewno. Doskonale wiedzą czego nam trzeba i kiedy trzeba. Porozmawiają z każdym i o wszystkim i za to im dziękujemy". Cała hala zaczęła krzyczeć " DZIĘ-KU-JEMY" Aż się łezka w oku zakręciła , ba Martyna wyła jak bóbr , Bartek nie mógł jej uspokoić. Po chwili podbiegli do nas całując nas i ściskając. To chyba najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Nie chyba tylko na pewno.! Wracając do hotelu autokarem nie obyło się bez śpiewania. Wszyscy byli bardzo zmęczeni. Szybko umyłyśmy się i położyłyśmy się spać.Kilka chwil i spałyśmy jak malutkie dzieci. Ale miałyśmy w nocy gości .                                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz