niedziela, 21 października 2012
"...Przeciez to tylko glupia dziewczynka..."
Dzień sobie zaplanowaliśmy, ale nikt nie pomyślał o tym, że jutro jest poniedziałek i my musimy iśc do szkoły. No nic, jak Bóg przykazał wszyscy położyliśmy się spać o tej samej porze. Tym razem nie było żadnych nocnych zabaw chociaz nie ukrywam, że Zbyszek był bardzo skory do zabawy. Nie dał mi zasnąć przez godzinę, ale udało mi się postawić na swoim. Poniedziałkowy poranek zapowiadał się tak cholernie nudno, już pogoda mówiła sama za siebie. Po cichu zwlekłam sie z łóżka i poszłam do łazienki niestety była juz zajęta .. Byłam pewna, że to Martyna już tam siedzi a tu proszę .. Bartosz Kurek we własnej osobie. No nie powiem, że zdziwiona nie byłam ale nie chciałam go już zasypywac pytaniami bo uśmiechnął się na pół śpiąco i szybko wrócił do pokoju.. Niespodziewanie szybko ogarnęłam "my face" i poszłam szukac jakieś ciuchy. Problemu dużego nie było bo pogoda nie sprzyjała, więc wyciągnęłam z szafy czarne rurki, białą bokserkę i bejsbolówkę. Szykowałam śniadanie w kuchni i słyszałam jak Martyna tłucze sie w kiblu. To u niej norma o tak wczesnej porze. Dałam jej śniadanie i szybko pobiegłyśmy do naszego "drugiego domu" . O dziwo lekcje strasznie szybko nam mijały, ale czekał na nas jeszcze dwu godzinny trening. Weszłysmy na sale i na dzień dobry zostałyśmy powitane zniewalająco pięknym uśmiechem jednego z trenerów. Uśmiechnęłam się i szybko poszłam przed siebie, żeby tylko o nim nie myśleć. Przebierając sie w szatni w myślach powtarzałam tylko jedno zdanie "On ma żone a ja Zbyszka, On ma żone a ja Zbyszka ..". Oczywiście Martyna wiedziała jak działa na mnie ten cholernie przystojny facet zajmujący się siatkówką i perfidnie wykorzystywała to przeciwko mnie. Pozbierałam mysli i mogłam iśc. Na sali było już kilka dziewczyn, ale najbardziej zdziwiła nas obecnośc naszego- może nie odwiecznego ale-wroga . Myslałysmy, że skończyła z siatkówką a tu prosze. Zaczęłyśmy się rozciągac a ta cały czas gapiła się na nas dwie i chyba chciała nam tym zrobić krzywde. Na boisku nie było piłek, więc pobiegłam po kilka do składziku i kogo tam zobaczyłam ?! Zbyszka i Bartka ! "A co wy tu robicie?". Zaśmiali się i zaskakująco równo odpowiedzieli "Prowadzimy wasz trening". No dobra, teraz to mnie zagięli. Wzięli piłki i przyszli ze mną na drugą stronę hali. Nowe dziewczyny na ich widok zaczęły sikac po kątach tak jak nasza "koleżanka". Jeśli tak ją można nazwać. Znana była z tego, że uważała się za Bóg wie kogo. Podeszła do Zbyszka i zaczęła z nim po prostu rozmawiać.. Myślałam, że wybuchnę. Czułam jak robi mi sie gorąco i wiedziałam, że dostaje wypieków na twarzy. Rozmowa ciągle trwała a ta posyłała mi co trochę triumfalne uśmieszki. Dziewczyny tylko czekały na moją reakcję, szczególnie Martyna. Wiedziała do czego jestem zdolna w stu procentowej złości. Już miałam ruszyć w ich stronę, ale Zbych uprzedził mnie i zrobił to szybciej udając się w moją stronę nie zwracając uwagi na napaloną idiotkę. Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował na oczach wszystkich po czym szepnął mi do ucha "Przeciez to tylko glupia dziewczynka". Opanowałam nerwy i ruszyłam w stronę psychofanki. miałam ochote jej cos zrobic ale postanowiłam że będe bardziej wyrozumiała i poświęcę moją cenną minutę na jej głupote. " Myslałaś, że taką trzy minutową rozmową zrobisz mi na złośc ? Proszę cię, myślałam że stać cię na coś lepszego. Jesli nie chcesz byc zgnębiona juz na pierwszym swoim treningu to lepiej stąd wyjdź i nie wracaj.." Wybiegła z sali tak szybko, że trudno było ja zauwazyc. Odwróciłam sie w stronę dziewczyn a te pękały ze śmiechu. Próbowałam byc poważna, ale nic z tego. Był czas na zabawe dlatego teraz trzeba brac sie do roboty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz