piątek, 23 listopada 2012

"..Spokojnie nic mi nie jest, to tylko troche krwi.."

Martyna była zbyt zajęta ściskaniem Kurka i zbytnio nie zwracała uwagi na resztę chłopaków przez dobrą godzinę. Mi jakoś dziwnie nie spieszyło się do wylotu, choć było to moje marzenie polecieć na Igrzyska Olimpijskie. Szłam spokojnie w stronę kadrowiczów ciągnąc dużą granatową walizkę. Zbyszek widząc Martynę, zorientował się że ja tez muszę gdzieś być. Oglądał się na wszystkie strony, ale zasłaniali mnie jego koledzy. Nagle wybiegł z tłumu potrącając Winiara. Kilka sekund i był już przy mnie. "Cześć Kochanie, daj tą walizkę pomogę Ci". Objął mnie jedna rękę a w drugiej trzymał mój bagaż. Zbliżając się do reszty ekipy podbiegł Łukasz i Krzysiek, rzucając się na mnie jak na mięso. Ściskali i całowali po policzkach. Ten moment lubię najbardziej, witanie się z siatkarzami po długiej przerwie nie widzenia się. Na samym końcu stał Kubiak. Patrzył niepewnym wzrokiem na mnie i czekał, aż to ja zrobię pierwszy krok. Już dawno zapomniałam o naszych sprzeczkach i zdarzeniach, które miały miejsca na Lidze Światowej. Spokojnym krokiem podeszłam do niego i nad zwyczajniej w świecie przytuliłam go. Szybko odwzajemnił uścisk i wydukał parę słów "Miło Cię znowu widzieć". Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam "Ciebie również". Wróciłam do Zbyszka i reszty czubków, którzy już planowali jakiś melanż w Londynie. Winiar uparł się, że wychodzimy do klubu bo musi z nami zatańczyć. Do wylotu zostało kilka minut a my jeszcze siedzieliśmy na lotnisku. Szybko sie pozbieraliśmy i biegiem do samolotu. Na pokładzie przywitałyśmy się jeszcze z Anastasim i jeszcze raz podziękowałyśmy mu za tą podróż. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, więc można było startować. Zbyszek z Igłą jak zwykle śmiali sie z Bartka bo wtulił sie w Martynę jak małe dziecko przy czym założył słuchawki na uszy i za każdym razem jak "szarpało" samolotem mocno zaciskał powieki. Dostali po łbach i już nie było im tak do śmiechu. Lot był spokojny i wszystko szło po myśli pilota, tak mi sie wydaje. Większość chłopców nie spała tak jak ja. Grali w karty, czytali gazety itd. Ufff.. Wylądowalismy. Bartek jak nowo narodzony. Wszyscy szczęśliwi udali się po bagaże i do autobusu. Do wioski olimpijskiej jechalismy dwie godziny. Trochę długo, a może to ja przesadzam. Jakos tak wszystko było mi dziwnie obojętne. W Londynie była zadziwiająco piękna pogoda, aż za piękna. Andrea zaprowadził nas do naszego hotelu w którym będziemy mieszkać. Najgorsze było to, że pokoje były czteroosobowe. To wskazywało na to, że zamieszkamy jeszcze z dwoma siatkarzami.  Jak Bartman to usłyszał, był w niebo wzięty. Kurek tak samo. Liczyli chyba na "codzienne co nie co " ale nic z tego. Obydwie postanowiłyśmy, że weźmiemy się przez ten czas ostro do roboty i będziemy pracować nad naszą formą. Oczywiście Zbyszek zapowiedział mi już w samolocie, że nie prześpię dzisiejszej nocy spokojnie ale patrząc na to że nie ma pokojów na dwie osoby będzie trudno "coś" robić. Znając tych dwóch, na pewno rozwiążą jakoś ten problem i to w szybkim tempie. Jutro w nocy odbędzie się ceremonia otwarcia, już nie mogę się doczekać. Musze wypełnić swoją misję i nazbierać autografów i zrobic zdjęć ile się tylko da. Ledwo sie rozpakowałyśmy a już Igła wparował przestraszony do pokoju krzycząc "Patrycja ! Choć.. bo Zbyszek." Był cały zdyszany a ja nie wiedziałam co sie dzieje. Złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą. Martyna biegła za nami. Kiedy zbiegliśmy po schodach było już po wszystkim. Zbyszek siedział na ławce z zakrwawionym nosem i całą koszulką. Ze strachu myślałam, że mi serce stanie. Szybko do niego podbiegłam a ten zaczął się tłumaczyć "Spokojnie nic mi nie jest, to tylko trochę krwi". Myślałam, że go zabije. "Możesz mi wyjaśnić co tu sie w ogóle stało do jasnej cholery ?". Nie mogłam zapanować nad emocjami a ten cymbał siedział spokojnie i odpowiadał na moje pytania. "Miałem rachunki do wyrównania po Pucharze Świata, to nic takiego". Rozwalił mnie. Siedzi cały zakrwawiony i mówi, że to nic takiego. "Idioto ! A jakby ci się coś stało to co ? Po jutrze mecz a ty bawisz się w jakieś bójki ? Całkiem ci już na mózg siadło ? Myślałam, że zawału dostane jak cie zobaczyłam z tą krwią, a ty tak po prostu mówisz, że nic się nie stało?! Wiesz co, zachowałeś się gorzej niż bachor !". Byłam kłębkiem nerwów. Strasznie mnie zdenerwował, a jeszcze bardziej wielkoludy. Stali i się patrzyli jak Bartman z włoskim przyjmującym obkładają się ciosami. Już nie chciałam nic mówić, ale to nie dawało mi spokoju. Napięcie odwróciłam się w ich stronę i zaczęłam na nich wrzeszczeć "A wy co ? Nie macie co robić tylko oglądać jak dwóch idiotów bije się za byle gówno ?! Tak ciężko było iśc i ich rozdzielić ?! Wiecie co, zejdźcie mi z oczu bo mam już was serdecznie dość". Szybko mijałam tych nie odpowiedzialnych ludzi, ale już przy samych drzwiach Łukasz złapał mnie za rękę ale ja nie pozwoliłam dojść mu do słowa tylko szybko warknęłam " Zostaw mnie ! ". Dynamicznie szarpnęłam ręką i wyrwałam się z jego uścisku.

2 komentarze:

  1. Och te loty samolotami- biedny Bartek :D ale wtulony w Martynę raczej się nie bał :) Zbychu bokser :D swoją energię niech lepiej wyładowuje na boisku, albo... wiadomo :)
    Powoli nadrabiam straty, ale mam strasznie mało czasu...

    Zapraszam do mnie na 5. część!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah.. Wolałabym, żeby tą energię zostawił na boisku, ale znając Martynę i jej pomysły .. :D

      Usuń