środa, 26 grudnia 2012

"..Ej, ja zawsze mowie tylko dobre rzeczy, szczegolnie o tobie.."

Byłam strasznie zmeczona ta podróżą. Usiadłam na korytarzu. Nie chciałam wchodzić do środka, na razie. Zauważyłam, że idzie lekarz. Spytałam go czy to on jest od mamy Bartka. Odpowiedział krótko "tak" i wszedł do środka a ja zaraz za nim. Oparłam sie o ścianę i czekałam aż lekarz zacznie mówić. "Stan pana mamy jest stabilny i szybko się poprawia. Myślę, że wyjdzie w ciągu 5 dni. Nie ma się co zamartwiać. Wszystko będzie dobrze a ja radziłbym panu wracać do drużyny. Potrzebują pana". Po tych słowach kamień spadł mi z serca. Bartek uścisnął dłoń młodego lekarza po czym usiadł na swoim miejscu. Wiedziałam, że nie zdążymy wrócić na mecz z Bułgarią. Trochę sie tego obawiałam, bo Kurek dużo wnosi do reprezentacji. Muszą sobie poradzić. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do łóżka na którym leżała starsza pani. Była przytomna i lekko sie uśmiechała. "Oo .. dzień dobry. Ty pewnie jestes Patrycja, tak ?". Zdziwiłam się. Pierwszy raz widzimy sie na własne oczy a ona zna moje imię. "..Bartuś mi dużo o pani opowiadał ". - dokończyła zdanie. "Z lekkim zdziwieniem odwróciłam się w stronę Kurka z pytającą miną . Odpowiedział mi wielkim uśmiechem. "Tak to ja. Coś dobrego o mnie mówił czy tylko narzekał jaka to jestem pyskata ?". - zapytałam roześmiana. "Ej .. Ja zawsze mówię tylko dobre rzeczy, szczególnie o tobie". Wiedziałam, że chce się podlizać. Na pewno coś wymyślił i chce żebym mu w tym pomogła.Tylko taka myśl przeleciała mi przez głowę. "Dobra, dobra. Już mi tak nie cukruj". - odpowiedziałam wielkoludowi i szturchnęłam go łokciem. Jego mama tylko się na nas patrzyła i śmiała z naszych docinek, dobrze jej zrobi nasza wesoła wizyta. "No dzieci. Koniec tego dobrego. Musicie wracać do Londynu i przywieść mi kawałek złota. Dzwoniłam już do taty żeby zamówił wam bilety. Dziś wieczorem macie wylot". Jak ona to zrobiła ?. Przeciez cały czas ktoś był w środku. Zamurowało nas. Bartek próbował jeszcze coś powiedzieć na temat lotu, ale nie dała dojść mu do słowa. Pożegnaliśmy się i musieliśmy wracać bo za niecałe trzy godziny musimy być juz na lotnisku. Mecz z Bułgaria właśnie się zaczął. Mogliśmy być tylko dobrej myśli. Będąc w domu zmieniliśmy ubrania zjedliśmy cos ciepłego i ruszylismy na lotnisko. Spedzilismy trochę czasu w samolocie. Akurat w tym okresie, źle wpływają na mnie podróże. Strasznie było mi nie dobrze, ale jakoś wytrzymałam. Wsiedlismy do taksówki i pojechalimy w stronę wioski. Po 30 minutach bylismy na miejscu. Było juz po meczu. Strasznie ciekawił mnie wynik. Wbiegłam po schodach, nie rozbierając sie wpadłam w kurtce do pokoju Krzyśka krzycząc "I co, i co ? Jak mecz ? " - popatrzył tylko na mnie a na pytanie odpowiedział mi Kubiak "Zje**liśmy, nie ma co opowiadac ". Spuściłam głowę i wyszłam z pokoju. "No i jak ? Poszło tak jak obstawialismy ? 3:1 dla nas, co nie ? " - mówiła z wielkim optymizmem Martyna. Popatrzyłam tylko na nią i wyminęłam ją w drzwiach odpowiadając na jej pytania "Tak. Było 3:1, ale nie dla nas ". Popatrzyła z niedowierzaniem. "Co ty pieprzysz ?!" - wybiegła z pokoju a ja zastanawiałam się gdzie jest Zbyszek. Po chwili w drzwiach naszego pokoju stał Andrea, pierwsze co powiedział to "czy jest z wami Bartek ". Kiwnęłam głową. Zauważył, że jestem trochę podłamana i od razy spytał co sie stało. Opowiedziałam mu, że wiem o przegranej. Ten się tylko uśmiechnął i powiedział, że jedna przegrana niczego nie zmienia. Pogłaskał po głowie i wyszedł. Wróciła Martyna i zaczęłyśmy sie rozpakowywać. Bartek rozmawiał z chłopakami a my postanowiłysmy, że poszukamy Zbycha. Coś mi mówiło, że znajde go w barze. Zbiegłysmy po schodach a przy ladzie zobaczyłam jak siedzi z Piotrkiem a w ręku trzyma kieliszek. Cały Bartman. Pije żeby zapomniec o przegranej a rano "kac morderca". O nie. Podeszłysmy do nich i  tak jak przeczuwałysmy zaczęli wygadywac głupoty. Zapłaciłam barmanowi i zabrałyśmy ich stamtąd. Zbyszek zaczął wygadywac, że go zostawiłam, że wyjechałam bez słowa, i że juz go nie kocham. Miałysmy dużo śmiechu gdy wchodziłysmy po schodach. Martyna odprowadziła Piotrka do pokoju a ja ledwo doczłapałam sie ze Zbyszkiem do naszego. Szybko sie przebrał i zasnął w pięć sekund. Trochę sobie pożartowaliśmy z Bartkiem ze śpiącego Bartmana i sami położyliśmy sie do łóżek. Jutro trening i kolejny mecz. Tym razem trzeba wygrac za trzy punkty.

4 komentarze:

  1. No w końcu się doczekałam kolejnego posta :D
    Teraz to już chyba wszystko zaczyna wracać do normy xd ;D
    Zbyszek + alkohol = smile ;)
    Nie róbcie tak długich przerw ! Proszę Was !
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że z jego mamą wszystko okej.
    Zastanawia mnie to, czy tutaj Igrzyska optymistycznie, czy nie? ;)
    Zapraszam także do mnie na moje pierwsze siatkarskie opowiadanie. http://dla-kogos-znaczysz-wszystko.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nadal nie wiem co z tymi igrzyskami :D Jak one się potoczą zależy tylko od mojego humoru :D
      Patrycja.

      Usuń
    2. Obyś miała dobry humor ;p

      Usuń