wtorek, 8 stycznia 2013

"..Mnie nie musisz oklamywac, powiedz jak jest.."

Leżałam na tym cholernie niewygodnym łóżku i czekałam aż przyjdą do mnie na sale. Pierwsza weszła Martyna. Była sama. Dała mi buziaka w policzek i spytała jak się czuję. "Dobrze.. Znaczy tak średnio, ale ogólnie dobrze..". - język mi się plątał i moje odpowiedzi nigdy nie były tak mało zdecydowane. "Mnie nie musisz okłamywać, powiedz jak jest.." - od razu mnie wyczuła. Usiadła obok moich nóg i złapała za rękę. "Czuję się do dupy i tyle " - odpowiedź szybka i na temat. Nastała chwila ciszy po czym musiałam zadać to pytanie. "A gdzie Zbyszek ?" - zmarszczyłam czoło czekając na odpowiedź. Lekko się uśmiechnęła i odpowiedziała " On strasznie się załamał.. Siedzi na korytarzu z Bartkiem.. Zawołam go jeśli chcesz ..". - odpowiedziała ze spokojem w głosie. Kiwnęłam tylko głową i wpatrywałam się w drzwi. Przez chwilę znowu byłam sama pośród czterech ścian. Nie chciałam spędzać tam wiele czasu. Poprawiłam sobie poduszkę, wygodnie się oparłam i czekałam. Usłyszałam jak ktoś dwa razy zapukał i zauważyłam jak drzwi powoli się otwierają. Widząc w drzwiach Zbyszka od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Szeroko się uśmiechnęłam a on podchodząc do mnie pocałował w czoło i usiadł jak najbliżej tylko mógł. Objął moją dłoń swoimi i patrzył na mnie z niepokojem. Widziałam to po jego oczach. "Zbych, wszystko będzie dobrze"- zacisnęłam swoją dłoń chcąc dać mu trochę otuchy. Uśmiechnął się. "To chyba ja powinienem cię pocieszać a nie ty mnie ". - pocałował mnie w rękę i nadal obejmował ją swoimi dłońmi. "Rozmawiałem z lekarzem powiedział, że dzisiaj już cie wypuści tylko, że wieczorem. " - łamiącym głosem ledwo dokończył zdanie. Położył głowę na moich rękach trzymając je w swoich. Wyciągnęłam prawą dłoń i pogłaskałam  go po głowie nic nie mówiąc. Podniósł się i patrzył jak się uśmiecham. Próbowałam być silna. Sprawiać takie wrażenie. Chciałam pokazać mu, że nie jestem słaba, ale nie dałam rady. Poczułam jak po policzku spływa mi łza. Jedna za drugą. Nachylił się nade mną i otarł swoim kciukiem gorzkie łzy. Nagle do pokoju weszła Martyna z Bartkiem. Uśmiechnęłam się widząc ich razem w drzwiach. Bartek szybko do mnie podszedł i uściskał ze wszystkich sił. Jeszcze nigdy tak nie robił. Prawie mnie udusił. Chwilę posiedzieli i musieli sie zwijać. Zbyszek został jeszcze ze mną przez godzinę. Trochę rozmawialismy, trochę milczeliśmy. W końcu spędziliśmy ze sobą trochę czasu . Ostatnio wszyscy są zabiegani. Mogłyby się juz skończyć te całe Igrzyska. Większość chłopców chodzi zestresowanych nie wiadomo czego. Ja rozumiem, że to Igrzyska i że ważna impreza, ale bywali już na takich. Dobrze, że Igła nie traci zimnej krwi i zawsze próbuje rozluźnić atmosferę. Godzina minęła jak z bata strzelił. Musiałam się pożegnać ze Zbyszkiem i znowu zostać sama aż do wieczora. W między czasie było u mnie dwóch lekarzy. Dwóch starych, grubych z łysiną na głowię i niskiego wzrostu. Obydwoje mówili to samo, że wszystko w porządku, że nic mi nie jest i że normalnie mogę mieć dzieci. Teraz czekałam tylko aż przyjadą po mnie i zabiorą mnie z tego pustego miejsca. Nawet nie miałam się do kogo odezwać. O osiemnastej zadzwoniła Martyna i kazała mi się spakować bo już wyjeżdżają. Wyprzedziłam jej myśli i byłam spakowana już o piętnastej. Nudziło mi się więc co miałam do roboty... Po niespełna piętnastu minutach w drzwiach stał Bartek, Martyna i Zbyszek. Ucieszyłam się chociaz widzieliśmy się kilka godzin temu. Szybko wróciliśmy do hotelu. Nie było żadnych korków dlatego wszystko poszło sprawnie. Padłam na łóżko ze zmęczenia. Zaraz przyszedł Piotrek z Krzyśkiem i wypytywali jak się czuję i w ogóle co się stało. Nie miałam teraz ochoty opowiadać każdemu o utracie dziecka. Martyna wyszła z nimi zaraz za drzwi i wszystko im opowiedziała. Wyszłam i dodałam, że mogę z nimi porozmawiac na ten temat ale jeszcze nie teraz. Wszyscy byli zmęczeni tym dniem. Dośc szybko położyliśmy się do łóżek i usnęliśmy w mgnieniu oka. Jutro kolejny mecz, tym razem z reprezentacją Wielkiej Brytanii. Będzie na prawdę bardzo ciekawie i oczywiście wszyscy liczymy na zwycięstwo.

4 komentarze:

  1. Miło się czyta o takim zachowaniu Zbyszka. Dobrze, że był przy niej w tym trudnym momencie, że Martyna i Bartek również tam byli i czuwali. To prawdziwy skarb mieć takich przyjaciół. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba wszystko w końcu wychodzi na prostą :D Teraz tylko czekać aż Patrycja i Zbyszek zapomną o tej przykrej sytuacji i wszystko będzie okej ;) Nadal nie zdradzacie co z tymi Igrzyskami a mnie to bardzoo ciekawi :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie :D

    Zapraszam na mojego bloga http://love-and-devotion.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, zostałyście nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    po więcej szczegółów zapraszam do siebie :) http://dla-kogos-znaczysz-wszystko.bloog.pl
    pozdrawiam Gosia :)

    OdpowiedzUsuń