poniedziałek, 4 lutego 2013
"...usmiechnal sie i wskazal wzrokiem wolne krzeslo..."
Juz dawno nie robiliśmy takich wypadów. Musieliśmy sie troche rozerwać i o wszystkim zapomnieć. Szybko przebrałysmy się w jakieś dżinsy, kolorowy t-shirt, a na to sportową bluzę. Zwykłe trampki i możemy iść. Dokładnie nie wiedzielismy gdzie się udamy. To była zwykła improwizacja. Szliśmy przed siebie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i robiliśmy głupie rzeczy. Zauważyłam, że niedaleko nas jest jakiś pub. Nie myliłam się. Podchodząc bliżej była podświetlona nazwa "Black Cherry". Nie zastanawiając się, pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Reszta zrobiła to samo. W środku unosił się zapach piwa i ciepłych posiłków. Przy stolikach siedziało kilku facetów. Grali w karty, a z tego co zdążyłam zauważyć grali w pokera. Uwielbiałam tą grę. Od razu przyszedł mi pomysł do głowy, że mogłabym z nimi zagrać. Byłam dobra w te klocki. Jeśli udało mi się ograć kilkakrotnie Zagumnego to źle na pewno nie gram. Szturchnęłam Martynę i wzrokiem pokazałam na stolik przy którym siedzieli gracze a na nim leżała kupka pieniędzy. Pokiwała przecząco głową, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę sprzedawcy. Bartek ze Zbyszkiem zamówili sobie piwo. Ja jakoś chwilowo nie miałam ochoty na nic do picia ani jedzenia. Martyna zamówiła sobie piwo z sokiem i usiadła pomiędzy Bartmanem i Kurkiem. Ja stałam oparta o ladę i ciągle zerkałam na pokerzystów. Nie dawało mi to spokoju. Uśmiechnęłam się sama do siebie i postanowiłam zaryzykować. Ruszyłam w ich stronę miło się uśmiechając. Stanęłam przy wolnym miejscu i zapytałam czy wolne. Oczywiście cała rozmowa odbywała się po angielsku. Nie wiedziałam jak zareagowała reszta na mój wybryk. Koleś uśmiechnął się i wskazał wzrokiem wolne krzesło. Usiadłam. Dwóch zaczęło gadac coś do siebie po cichu zerkając na mnie. Nie zwracałam na to uwagi. Czułam się bezpieczna, wiedziałam że w środku jest Zbyszek i wszystko obserwuje. Nie wyglądali na starych pijaków. Byli młodzi. Nie przekraczali trzydziestki w stu procentach. Jeden z nich od razu mi się przedstawił. "Jestem John". Uśmiechnął się, ucałował moją dłoń i usiadł na miejsce. Miło mnie zaskoczył. Zibiemu na pewno ciśnienie skoczyło do góry, ale nie ma sie co denerwować. Powiedziałam im, że gram jedno rozdanie. Jeśli wygram biorę kasę i znikam stąd, jeśli przegram możecie sami wymyślić swoją nagrodę. Szybko sie zgodzili i nie protestowali. Odwróciłam się do trójki stojącej nie daleko mnie i puściłam im oczko. Widziałam, że Zbyszek i Martyna byli niezadowoleni. Odwróciłam się z powrotem. Zaczęli rozdawać karty. Byłam strasznie ciekawa jak to wszystko się potoczy. Podniosłam karty i zaświeciły mi się oczy z zachwyty. Jeszcze nigdy nie miałam tak dobrych kart. Uśmiechnęłam się do John'a i nie dając po sobie nic poznać czekałam aż inni uporządkują karty. Nie spodziewałam się, że pójdzie tak szybko. Zaledwie po pięciu minutach wszystko było rozstrzygnięte. Rzuciłam na stół karty, które przedstawiały tzw. "karetę". Miałam cztery dziewiątki i jedną trójkę karo. Po ich minach widziałam, że nie mają wyższego układu. Zdenerwowani przysunęli pieniądze w drugą stronę i trochę patrzyli z niedowierzaniem. Pozbierałam pieniądze i odwracając się podeszłam do reszty z triumfalnym uśmiechem. Zbyszek był ciężko obrażony, Martyna tak samo a Bartek chciał się dowiedzieć czym ich tak szybko rozwaliłam. Wychodząc z baru złapałam za dłoń Zbyszka i zero reakcji. Bartek tylko wzruszył ramionami i objął Martynę prawą ręką. Po dziesięciu minutach znudził im się foch i wstąpiliśmy do wielkiego domu handlowego. W końcu musieliśmy wydać wygrane pieniądze. Kupilismy sobie duże kręcone lody, później gofry i małe drobiazgi. Szybko mijał nam ten wypad. Była już późna godzina. Zdecydowaliśmy, że wrócimy metrem i był to zły pomysł. Pełno ludzi. Nie było gdzie się ruszyć, a na dodatek była grupa kibiców z Polski, która przyszła po autografy. W hotelu byliśmy bardzo późno, chyba aż za późno. Wchodząc po schodach śmialismy się jak opętani. Obudziliśmy kilku siatkarzy, ale przeciez oni nas tak kochają, że nam wybaczą. Wchodząc do pokoju padłam na łóżko ze zmeczenia, a zaraz za mną Zbyszek. Zaczął mnie łaskotać, a ja juz nie miałam siły na nic. Wymęczył mnie za wszystkie czasy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz