sobota, 28 grudnia 2013

"zle to zaplanowales'

W połowie drogi rozłączyliśmy się i poszliśmy w umówione miejsca. Zbyszek zaprowadził mnie do najlepszej restauracji w Paryżu,"Epicure". Jej wnętrze zdoła oczarować najbardziej wymagającego klienta. Zaraz po wejściu do środka największą uwagę zwraca na siebie bogato zdobiony kominek. Podłoga z jasnego marmuru, duża przestrzeń między stolikami co powoduje, że atmosfera jest bardzo romantyczna. Kamerdyner wskazał nam stolik przy oknie. Usiedliśmy równocześnie i po chwili stał juz przy nas kelner z menu. Zdecydowałam się na danie lekkie czyli naleśniki z rozmaitymi farszami. Zbyszek zamówił wołowinę po burgundzku. Podane dania wyglądały świetnie. Jedząc, nie odezwaliśmy się do siebie nawet na sekundę. Delektowaliśmy się każdym kęsem. Później przyszła kolej na deser. Co do tego bylismy zgodni, zamówilismy cukierniczy klasyk francuski. Gruszki oblane czekoladą i posypane uprażonymi płatkami migdałów. 
- Słuchaj - wyrwał mnie głęboki męski głos z zamysłu - bo jest taka sprawa.
- No ? - lekko się uśmiechnęłam i czekałam na jego odpowiedź.
- Powiem ci, ale nie tutaj. Zbieraj się a ja zapłacę - wstał od stolika i ruszył do kelnera. Czekałam na niego przy wyjściu. 
- Moge wiedziec gdzie idziemy ? - zapytałam trochę nieśmiało. Nawet nie wiem dlaczego to pytanie przeszło mi przez gardło tak ciężko.
- Idziemy na Eiffla - odparł krótko. 
- Na Eiffla. Jutro mielismy tam iść.
- Jutro tez pójdziemy, spokojnie - uśmiechnął się i objął mnie swoją umięśnioną ręką. Staliśmy centralnie pod nią. Rozglądałam się dookoła, podziwiałam oświetloną rekonstrukcję.
- Patrycja - powiedział, podchodząc do mnie. Spojrzał mi głęboko w oczy i złożył na moich ustach pocałunek. Znów przenikliwie spojrzał na mnie i zaczął:
- Mówiłem ci już tyle razy, że cię kocham, prawda ?
- No tak - powiedziałam trochę zakłopotana. Nie wiedziałam do czego zmierza.
- No to powiem ci jeszcze raz, ale najpierw musisz odpowiedzieć mi na jedno pytanie. - uśmiechnął się, sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki. Po chwili w dłoni trzymał małe kwadratowe, czerwone pudełeczko. Przełknęłam ślinę. Byłam strasznie zdezorientowana, nie wiedziałam jak mam się zachować.
- Zbyszek .. co ty ? - ledwo wydukałam. Brunet ukląkł na prawe kolano, otwierając tajemnicze pudełeczko.
- Miałem to zrobić w Londynie, ale chyba za bardzo się bałem - zaśmiał się niepewnie - i postanowiłem, że zrobie to tutaj. Kocham cię i chcę, żebyś była przy mnie do końca świata i jeden dzień dłużej. Dasz mi powód do dumy, że mam taką kobietę i zostaniesz moją żoną ? - ciągle patrzył mi w oczy, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Na chwilę zamarłam. Zapomniałam o bożym świecie, ale po chwili wrócił do mnie luz. Patrzyłam na niego i ciągle się uśmiechałam, napawałem się jego oczyma.
- Jeśli myślałeś, że ci odmówię i tak się mnie pozbedziesz to źle to zaplanowałeś. Oczywiście, że dam ci  ten powód do dumy ! - rzuciłam się mu w objęcia. - No, a teraz zakładaj - wyciągnęłam rękę w jego stronę. Szybko włożył mi pierścionek na palec. Byłam strasznie szczęśliwa. Wolno wracaliśmy paryskimi uliczkami. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy z siebie na wzajem. To był niesamowity wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz